Archiwum tagów: kapibary

Wenezuela Część 5: Delta Orinoco

Jedziemy z kolejnym gościem, który ni w ząb angielskiego… W kwestii działających zegarów i wskaźników w samochodzie mamy już 4:3 dla działających. Nieźle! Dzisiaj w Polsce jest Święto Niepodległości, a my z Pawłem mamy 8-mą rocznicę. Spędzamy ten dzień dosyć nietypowo. Za oknem (samochodu) robi się szaro i co jakiś czas widać błyski – już przestajemy się zastanawiać, czy to burza w oddali, czy efekt Catatumbo.

Przejeżdżamy obok gwardii narodowej i – ponieważ mamy przyciemniane szyby – kierowca grzecznie otwiera wszystkie, żeby gwardzista miał wgląd w zawartość. Nachyla się i coś pyta. Tamten coś odpowiada. Przez chwilę dopada mnie myśl, że jeszcze nam brakuje przeszukania bagażu. Na szczęście chwilę się na nas pokrzywił i nas puścił.
Zobacz mapę z wyprawy

Czytaj więcej »

Wenezuela Część 2: Los Llanos

 Barinas

Zobacz mapę z wyprawy

Na dworcu autobus spóźniał się 40 minut. W międzyczasie dostałam ptasią kupą w rękę. To już chyba taka tradycja.  W końcu przyjechał. Pakowanie zaczynaliśmy od nadawania bagaży. Wrzuciliśmy plecaki, w zamian dostaliśmy numerki. Później pokazywaliśmy bilety i mieliśmy już wskazane miejsca. Na górze. Wszyscy podróżni mieli podusie i kocyk, albo nawet dwa kocyki. Wiedzieliśmy, że wenezuelskie autobusy słyną z ‚doskonałej’ klimatyzacji, więc mieliśmy na sobie najcieplejsze rzeczy. Na szczęście wystarczyły. Fotele były wygodniejsze niż w samolocie – z genialną półeczką na nogi, dzięki czemu osiągało się pozycję niemal leżącą. Obudziłam się nad ranem tuż przed Barinas. Wysiedliśmy na dworcu i zaczęliśmy się rozglądać w poszukiwaniu „naszych”, ale ani widu, ani słychu. Nie odpisywali na smsy. Usiedliśmy i zastanawialiśmy się co dalej. Słyszeliśmy co chwilę nawoływania kierowców – Velencia! Valencia! Merida! Szukali ludzi na dobitkę. Pęcherze po całej nocy krzyczały, aby o nich nie zapomnieć.

Czytaj więcej »