Archiwum kategorii: Relacje - Strona 2

Malezja, Singapur, Indonezja. Część 4: Borneo – Sułtanat Brunei

Już w Polsce planowaliśmy, że wyskoczymy na chwilę zobaczyć Sułtanat Brunei. Brzmi to tak bajkowo, że aż szkoda byłoby to ominąć. Szczególnie, że znajduje się pomiędzy Sarawak i Sabah, dwie części Malezyjskiej części Borneo..

W Brunei ceny hoteli są znacznie droższe niż Malezji, ale nie takdrogie jak w Singapurze. Mimo późnej godziny mieliśmy wątpliwości co do jakości prezentowanych nam pokoi. Najbardziej tego, który był dwuosobowy i ostatni w hotelu mimo, że pytaliśmy o trzy osoby. W końcu znaleźliśmy schronienie w jakimś starym, ale wykwintnym hotelu.

 

Czytaj więcej »

Malezja, Singapur, Indonezja. Część 3: Borneo – Sarawak

No to zaczęło się. Oficjalnie zaczynamy zwiedzać Borneo. Wyszło na to, że na tak zwane „przy okazji” „straciliśmy” 9 dni. Byliśmy w Kuala Lumpur, Indonezji i Singapurze. Dużo lataliśmy. Teraz miało się to zmienić na najbliższe kilkanaście dni. Mieliśmy jakiś zarys tego co możemy robić i gdzie chcielibyśmy jechać, ale nie było to w pełni sprecyzowane. Raczej „gdzie nas oczy poniosą”. No to zaczynamy….

 

 

 

 

Czytaj więcej »

Malezja, Singapur, Indonezja. Część 2: Singapur – O co chodzi z tą gumą do żucia?

Dwa pierwsze określenia Singapuru jakie przychodzą do głowy to „sterylny” i „zakazy”, a może nawet „zakazy” i „sterylny”. Po drodze (o ile tak można powiedzieć w przestrzeni powietrznej) czytałam zawzięcie lonely planet w poszukiwaniu ewentualnych innych zaskakujących zakazów, które Singapur może mieć.

Jednym z chyba najbardziej zaskakujących jest dla mnie zakaz żucia gumy do żucia na ulicach (nie znalazłam w żadnym Singapurskim sklepie gumy), ale są też inne, dotyczące palenia, jedzenia, picia, śmiecenia, przechodzenia przez ulicę poza wyznaczonym miejscem, jedzenia durianów w zamkniętej przestrzeni czy przewożenia zwierząt w metrze. Kary za takie zachowania wahają się od $500-10000 (dolarów singapurskich). Czytaj więcej »

Malezja, Singapur, Indonezja. Część 1: Romantycznie…

Kuala Lumpur

Azja przywitała nas ciepłym powietrzem wypełnionym zapachami deszczu, kadzidełek i gotowanych na ulicy potraw. Idąc ulicami Kuala Lumpur czułam się, jak na zapachowo-poznawczej wycieczce. Z każdym krokiem można było „złapać” jakiś nowy zapach. Nie wiem już sama, czy później moje nozdrza tak się do tego przyzwyczaiły, że znieczuliły się na te różnorodności, czy też może trafiliśmy w tamtym czasie na jakieś święto, w którym kadzidełka rozprzestrzeniały się nawet na lotniskach i dworcach.

Czytaj więcej »

Weekend w Rydze

Do Rygi wybraliśmy się w ramach środowej promocji lotu. Polecieliśmy w pewien zimowy weekend. Na tyle zimowy, że w Warszawie nie było ani grama śniegu. Byliśmy więc bardzo zdziwieni, gdy za oknem samolotu zauważyliśmy śnieg. Lecieliśmy tam z Łukaszem i Anią, ale dostałam zakaz rozmawiania z Anką o tym – wycieczka miała być niespodzianką. Zabiłabym za taką! ;-)

Pierwsze nasze wrażenie z przylotu? Drugi Wrocław!
Mieliśmy tam hotel w centrum z wygodnym dojazdem do lotniska, więc od razu ruszyliśmy w poszukiwaniu przystanku autobusowego. Po drodze kupiliśmy bilet w biletomacie i zahaczyliśmy o bankomat – nieco skonfundowani, bo okazało się, że nikt nie wie jakie pieniądze będziemy wypłacać i ile są warte. Czytaj więcej »

Wenezuela Część 5: Delta Orinoco

Jedziemy z kolejnym gościem, który ni w ząb angielskiego… W kwestii działających zegarów i wskaźników w samochodzie mamy już 4:3 dla działających. Nieźle! Dzisiaj w Polsce jest Święto Niepodległości, a my z Pawłem mamy 8-mą rocznicę. Spędzamy ten dzień dosyć nietypowo. Za oknem (samochodu) robi się szaro i co jakiś czas widać błyski – już przestajemy się zastanawiać, czy to burza w oddali, czy efekt Catatumbo.

Przejeżdżamy obok gwardii narodowej i – ponieważ mamy przyciemniane szyby – kierowca grzecznie otwiera wszystkie, żeby gwardzista miał wgląd w zawartość. Nachyla się i coś pyta. Tamten coś odpowiada. Przez chwilę dopada mnie myśl, że jeszcze nam brakuje przeszukania bagażu. Na szczęście chwilę się na nas pokrzywił i nas puścił.
Zobacz mapę z wyprawy

Czytaj więcej »

Wenezuela Część 4: Canaima – kraina wodospadów

Ciudad Bolivar

Na lotnisku stanęliśmy w kolejce i jakoś dziwnie się stresowałam. Oczywiście, że się stresowałam, bo przecież Ci ludzie nie mają żadnego powodu, żeby mówić po angielsku – standard! Mieliśmy nadzieję nadać bagaż prosto do Puerto Ordaz, ale okazało się to niemożliwe (bo to inne linie ;) ). Odruchowo dopijałam wodę, ale okazało się, że mogę spokojnie wejść z 1,5 litrową wodą – jak za starych dobrych czasów!

Zobacz mapę z wyprawy

Czytaj więcej »

Wenezuela Część 3: Andy i Maracaibo

Andy

Zobacz mapę z wyprawy

Jechaliśmy do Meridy. Tam mieliśmy już zaklepany nocleg w hotelu niedaleko biura gravity tours. Czekaliśmy tylko na zasięg, żeby uzgodnić szczegóły i cenę.
Droga cholernie się dłużyła zresztą… to naprawdę ogromne odległości. Trochę panikujemy, bo Yobani pędzi jak szalony a my siedzimy na tyłach Land Cruisera na jakiejś bocznej ławeczce bez pasów. Zaczynają się tereny górskie i zaczynamy się stresować dynamiką jazdy. Nikt jednak nie protestował, bo wiedzieliśmy, że droga jest długa. Woleliśmy uznać, że on na pewno wie co robi.Droga się dłużyła, więc Junior mówił nam o rodzajach bananów w Wenezueli (chyba 4 rodzaje).

Czytaj więcej »

Wenezuela Część 2: Los Llanos

 Barinas

Zobacz mapę z wyprawy

Na dworcu autobus spóźniał się 40 minut. W międzyczasie dostałam ptasią kupą w rękę. To już chyba taka tradycja.  W końcu przyjechał. Pakowanie zaczynaliśmy od nadawania bagaży. Wrzuciliśmy plecaki, w zamian dostaliśmy numerki. Później pokazywaliśmy bilety i mieliśmy już wskazane miejsca. Na górze. Wszyscy podróżni mieli podusie i kocyk, albo nawet dwa kocyki. Wiedzieliśmy, że wenezuelskie autobusy słyną z ‚doskonałej’ klimatyzacji, więc mieliśmy na sobie najcieplejsze rzeczy. Na szczęście wystarczyły. Fotele były wygodniejsze niż w samolocie – z genialną półeczką na nogi, dzięki czemu osiągało się pozycję niemal leżącą. Obudziłam się nad ranem tuż przed Barinas. Wysiedliśmy na dworcu i zaczęliśmy się rozglądać w poszukiwaniu „naszych”, ale ani widu, ani słychu. Nie odpisywali na smsy. Usiedliśmy i zastanawialiśmy się co dalej. Słyszeliśmy co chwilę nawoływania kierowców – Velencia! Valencia! Merida! Szukali ludzi na dobitkę. Pęcherze po całej nocy krzyczały, aby o nich nie zapomnieć.

Czytaj więcej »

Wenezuela Część 1. Piraci z Karaibów

Najlepiej na spontanie

Jeśli będę miała kiedyś wspomnieć rzeczy spontaniczne i szalone w moim życiu, to z pewnością Wenezuela będzie jedną z nich. Na wyjazd zdecydowaliśmy się bardzo spontanicznie…
- Ewa, Ewa! Wenezuela za 1000zł ze Skandynawii… to na pewno błąd! – jest 2:00 i Paweł mnie prawie obudził, żeby mi to powiedzieć – na pewno rano jak ktoś przyjdzie do biura Lufthansy i zobaczy, że źle dodał ofertę poprawi ją, więc mamy jakieś 6 godzin na podjęcie decyzji… lecimy?
- A nie miało być do Azji?
- No miało, ale do Azji nie ma pomyłki… to co, lecimy?
- Lecimy!

Czytaj więcej »